piątek, 16 sierpnia 2013

Genewa na dokładkę

Aby złagodzić sobie ból związany z końcem wakacji, postanowiłem sobie na urozmaicenie czasu przed wylotem szybkim zwiedzeniem słynącego z zegarków, banków i luksusowych zakupów miasta Genewy.
Zwiedzanie odbyło się w tempie ekspresowym, bo czasu niewiele a i pogoda była dosyć ciężka do zniesienia, może to też przez zmianę klimatu z wysokogórskiego.  Poza tym przez cały czas  wisiały nade mną ciężkie, deszczowe chmury, które zresztą zakończyły mój dzień rzęsistą ulewą.

Spacer po mieście rozpoczął się od dworca Cornavin, skąd idąc główną ulicą Chantepoulet dotarłem do mostu Mont-Blanc, gdzie miał miejsce mój pierwszy kontakt z Jeziorem Genewskim i jedną z głównych atrakcji miasta – gigantyczną fontanną Jet d’eau. Co pierwsze rzuca się w oczy to krystalicznie czysta woda w zbiorniku i jej świeży zapach, co chyba nie powinno dziwić bo zasilane jest ono głównie przez alpejskie potoki. Aż miałem ochotę zanurzyć się w jego wodach, a było to możliwe, bo jak później udało mi się wydedukować niespełna pół kilometra od mostu znajdowała się plaża miejska.

Budynek poczty przy Chantepoulet, sfotografowany bo prawie tak ładny jak dawny Dom Partii.


Słynna Jet d'Eau


Jezioro Genewskie



Po przejściu przez most wkraczamy na teren Ogrodów Angielskich (Jardin Anglais) w których znajduje się słynny Zegar Kwiatowy (L’Horloge Fleurie) oraz Pomnik Narodowy (Monument National) przedstawiający Helwecję i Genewę w miłosnym uścisku.

Zegar Kwiatowy, niestety z anonimową parą - kolejka była za długa


Pomnik Narodowy upamiętniający przyłączenie kantonu Genewy do Szwajcarii

Z ogrodów udałem się na Rue du Rhone, gdzie pomiędzy sklepami marek Chanel, Burberry, Louis Vuitton czy Dior znalazłem wreszcie coś co może zainteresować zwykłego zjadacza chleba, czyli tętniący życiem plac Molard z ozdabiającą go, średniowieczną wieżą obserwacyjną.

Wieża Molard


Sklep z zegarkami - wybór duży


Coś mi mówi że jestem w Szwajcarii



Następnym i chyba głównym punktem programu była Katedra Św Piotra (Cathedrale Saint-Pierre), świątynia w której swoje kazania i tezy wygłaszał Jan Kalwin. Z jej wież, po pokonaniu krętych i wysokich schodów, mogłem pozachwycać się panoramą okolicy.

Katedra Św. Piotra

Główna nawa nad wyraz skromna


Ławki dla kościelnych notabli już mniej





Panorama miasta z katedralnych wież

Krzesło Kalwina


Będąc w Genewie, nie można nie zobaczyć czegoś związanego z reformacją. Idealnie do tego celu nadaje się „Mur Reformacji” w parku Bastions, zbudowany na 400 rocznicę urodzin Kalwina. Ja jednak dotarłszy do tego miejsca, ewakuowałem się z niego tak szybko jak się dało, bo w ten dzień z jakiegoś powodu do dyspozycji odwiedzających oddano fortepian, także mojemu powitaniu jak i pożegnaniu towarzyszyła niewyobrażalna kakofonia.

Mur Reformacji


Szachy na świeżym powietrzu.




Po małym co-nieco odwiedziłem jeszcze sarkofag zasłużonego dla Genewy paranoika, Karola II de Brunswik i kopię katedry Notre Dame w Amiens zaraz przy dworcu kolejowym, a następnie w pośpiechu ewakuowałem się w bezpieczne czeluście lotniska, bo burza wisiała już w powietrzu.

Monument Brunswik



Genewska Notre Dame

Aby zobaczyć więcej zdjęć odwiedź moje konto na KOLUMBERZE

---
LO

czwartek, 15 sierpnia 2013

Lodowce Chamonix

Morze Lodu


Kolejny dzień, kolejna alpejska atrakcja doliny Chamonix do zobaczenia. Tym razem zaplanowałem wjazd na wysokość 1913 metrów w celu odwiedzenia okolic lodowca zwanego Morzem Lodu (La Mer De Glace).

Kolejka na Montenvers widziana z Balkonu  Poudniowego

Niestety podczas kupowania biletu, spotkało mnie małe rozczarowanie, bo zostałem poinformowany, że niestety nie będzie możliwe odwiedzenie jaskiń wykutych w lodowcu, które były w renowacji i złośliwie otwierały się dopiero w dzień mojego wyjazdu. Taki drobiazg nie mógł jednak zrujnować całej radości z wjazdu.

Lodowcowe jaskinie których NIE zobaczyłem.

Podroż odbywa się pociągiem, który na oko wydaje się pamiętać lata 50-te poprzednio stulecia, 70-te w najlepszym wypadku. Maszyna jednak, była w dobrym stanie wizualnym (brak rdzy i świeża, czerwona farba) jak i technicznym (dojechałem do stacji końcowej bez przygód). Wjazd trwa około 20 minut i jest dosyć emocjonującym doświadczeniem, może nie tak jak wjazd na Aiguille du Midi, jednak przez większość czasu pociąg jedzie skrajem przepaści, także adrenalina może skoczyć, szczególnie podczas przyspieszania. Oczywiście da się to stłumić widokami doliny i gór leżących po przeciwnej stronie doliny.


W drogę!



Widoki z pociągu na dolinę.

 Jak wspomniałem wcześniej zabytek francuskiej myśli technicznej do stacji końcowej Montenvers dotarł szczęśliwie, jednak ja nieszczęśliwie zostałem zamknięty na peronie grzebiąc się z robieniem zdjęć temu okazowi. Jako że nie udało mi się namierzyć nikogo z obsługi musiałem przeskoczyć płot w stylu nie gorszym niż jeden z byłych prezydentów.

O! To ta pani zamknęła mi brame!

Kolejka linowa do jaskiń lodowych, 300 metrów w dół.

Stacja Montenvers

Po drugiej stronie płotu czekał na mnie długi na 12 km i głęboki na 200 metrów najdłuższy lodowiec Francji. Spotkanie nieco szokujące, aż nie chce się wierzyć że ten cały biały „język”, na tle którego ludzie wydają się być mniejsi od mrówek jest lodem. Nawet samoloty i helikoptery przelatujące nad nim od czasu do czasu wydawały się być rozmiaru muchy. Pogoda tego dnia dopisywała, więc spocząłem przy stoliku w kawiarni i popijając piwo przynajmniej godzinę napawałem się widokami i słońcem.




Mer de Glace

Les Drus (Grubasy)

Samolocik

Jeszcze za dużo śniegu na spacery

Hotel Montenvers

Niby Aply a temperatury jak na Majorce


Niestety była to jedyna atrakcja tego kalibru na Montenvers. Lodowcowe jaskinie były niestety zamknięte, a wystawa kryształów oraz tzw. Glaciorium z prezentacjami i ciekawostkami dotyczącymi lodowców, pomimo że interesujące nie miały szans zrobić porównywalnego wrażenia.

Lodowiec Bossons


Lodowców nigdy za wiele, dlatego ostatni dzień w Chamonix przeznaczyłem na odwiedzenie okolic Lodowca Bossons. Nie jest on tak potężny, ani popularny jak Mer de Glace, jego długość to niecałe 8 km., głębokość 100 metrów, jednak ma tą zaletę że spokojnie można do niego dojść na piechotę z Chamonix. Istnieje także opcja dla leniwych, ale działająca jedynie pomiędzy 15 czerwca a 15 września, w postaci wyciągu z wioski Les Bossons.


Bossons Glacier

Szlak zaczyna się przy stacji Aiguille du Midi i wiedzie dosyć szeroką drogą, ale mimo to odrobinę się pogubiłem, bo akurat w tym kierunku zabrakło drogowskazów, a mapa z IT okazała się być wybrakowana. Co prawda okrężną drogą, ale udało mi się powrócić na szlak prowadzący we właściwym kierunku. Większość trasy wiedzie przez las, przecina ona kilka górskich potoków oraz, co może stanowić dodatkową atrakcję, tereny przy wjeździe do Tunelu Mont Blanc, prowadzącym do Włoch.

Torrent des Faverands

Tunel Mont Blanc

Zawsze byłem ciekawy co się dzieje z kamieniami pozostałymi po wywierceniu tunelu.


Monument Flamme upamiętniający osoby, które zginęły podczas pożaru tunelu w 1999 r.


Torrent de la Crosette

La Brevent należący do pasma Aiguilles Rouges

 Oczywiście ponownie czekały na mnie oszałamiające widoki alpejskich szczytów, tym razem z puli Aiguilles Rouges. Do punktu widokowego przy lodowcu dotarłem po jakiś dwóch godzinach, był jednak pewien niedosyt bo stamtąd widoczny było jedynie czoło lodowca. Próbowałem wspiąć się nieco wyżej, ale nie udało mi się dotrzeć do miejsca w którym mógłbym zobaczyć nieco więcej. Doświadczyłem jednak bliskiego spotkania z koziorożcem, na szczęście nie próbował on testować na mnie swojego poroża.

Czoło Lodowca Bossons

Niespodziewane spotkanie

Aby zobaczyć więcej zdjęć odwiedź moje konto na KOLUMBERZE

---
LO